Siemoniak: Nie możemy powiedzieć, że to nie nasza sprawa
Po błyskawicznym zajęciu dużej części kraju oraz opanowaniu Kabulu, talibowie przejęli władzę w Afganistanie. Szok wywołany upadkiem wspieranego przez USA afgańskiego rządu spotęgowały wydarzenia na kabulskim lotnisku.
Na przekazanych przez obecnych na miejscu reporterów zdjęciach i filmach widać było dantejskie sceny. Tysiące mieszkańców stolicy tłoczyło się na lotnisku, aby dostać się na pokład jednego z samolotów, które odlatują do innych krajów.
Obecnie sytuacja na lotnisku jest spokojniejsza, ale nadal wielu Afgańczyków za wszelką cenę próbuje wydostać się z kraju.
Premier Morawiecki zapowiedział, że Polska pomoże w ewakuacji ok. 100 osób. Do Kabulu wyleciały we wtorek trzy polskie samoloty wojskowe.
Siemoniak: Oczywisty gest
Tomasz Siemoniak komentował na antenie Polskiego Radia 24 wydarzenia w Afganistanie. Jak przyznał, szybkość z jaką upadł rząd w Kabulu, zaskoczyła go.
– Wydawało się, że tamtejsze władze są silniej osadzone, że ich wyposażone instytucje się obronią. Porozumienie z talibami zakładało, że dojdzie do podzielenia się władzą. Chaos i upadek afgańskich władz zaskoczył wszystkich – stwierdził, dodając, że państwo afgańskie "rozsypało się jak domek z kart".
Wiceprzewodniczący PO dobrze ocenił decyzję rządu premiera Morawieckiego o ewakuacji współpracowników polskiego kontyngentu.
– To oczywisty, honorowy gest wobec tych, którzy zaufali RP. Nie powinniśmy czuć się odpowiedzialni za wydarzenia na lotnisku w Kabulu. Pamiętając jednak, ilu polskich żołnierzy zginęło w Afganistanie, ile pieniędzy podatników wydaliśmy na obecność w Afganistanie, nie możemy powiedzieć, że to nie nasza sprawa – powiedział.
– Teraz należy skupić się na osiągnięciu celów, żeby te osoby znalazły się bezpiecznie w Polsce. Ewentualnie, by otrzymały pomoc w osiedleniu się poza Polską – dodał.
Zdaniem byłego szefa MON Polska powinna uczestniczyć w międzynarodowej presji na talibów, by przestrzegali praw człowieka.